Moja lista na 5 – za co pokochałam Bali
Tak, wróciłam cała i szczęśliwa. Trochę czasu mi zajęło ponowne przestawienie się na tryb pracy i pisania na blogu.
Na wakacjach było nam bardzo dobrze. Wszystko było wspaniałe, takie jak opisywały to magazyny i przewodniki. Zero stresu, zero pośpiechu. Poczuliśmy się tam jak w domu.
Hmm, może to jest miejsce dla nas?
Za co pokochałam Bali?
1. Plaże – szczególnie te puste i na małych wyspach. Te z białym piaskiem i palmami kokosowymi. Wspaniale się po nich spaceruje o zachodzie słońca.
2. Zbieranie muszelek – to bardzo relaksujące. Po powrocie do domu znalezione muszelki i koralowce wykorzystuje do ozdobienia mieszkania.
3. Beztroskie życie. Jesteś głodny – idziesz jeść. Jesteś obolały lub zestresowany – idziesz na masaż. Jesteś zmęczony – idziesz na basen lub na plażę pod palemkę. Chce ci się pić – pijesz kolorowego drinka lub wodę z młodego kokosa. Robisz co chcesz, a wszystko jest tanie jak barszcz.
4. Trochę luksusu. Nie pławiliśmy się w luksusach jak z magazynów, bo kogo stać na takie wydatki, no może nas za parę lat będzie 🙂 Wybieraliśmy jednak takie miejsca, takie hotele, które dałyby nam namiastkę tego jak żyją milionerzy. To były wakacje jak z bajki za przystępną cenę. Uwierzcie mi, jeśli chcecie skosztować takiego życia to Azja jest jak najbardziej dla Was.
5. Opaleniznę. Szacowany czas skwierczenia na słońcu to 3-4 godziny w sumie na nasz cały 2,5 tygodniowy wyjazd. I to zdecydowanie za długo. Nadal płacę za wakacyjne opalanie się. Z moimi długimi włosami wyglądam trochę jak Pocahontas 😉