Day off
W Anglii jest jeden z niewielu słonecznych, typowo letnich dni. Tu nigdy nie wiadomo, czy następnego dnia będzie padać, czy wiać. Dlatego, nie zwlekając, spakowałam w torbę koc, notatnik, bez którego nigdy nie wychodzę z domu, wodę i przekąskę. Oczywiście nie zapominając o tonie chusteczek, gdyż moja alergia jak na złość musiała znowu dać o sobie znać. Założyłam żółty, neonowy kostium i zwiewną sukienkę, okulary w panterkę i wyszłam. Droga do parku była przyjemna, jak na lejący się z nieba żar. Czułam zniewalający zapach róż kwitnących przy chodniku.
Doszłam do parku. Znalazłam wolne miejsce na trawie. Rozłożyłam koc w marynarskie biało granatowe pasy, związałam włosy w kitkę na czubku głowy i wyjęłam notes.
Ach…jak cudownie!
Lekki wiaterek ochładza rozgrzane ciało. Podczas ostatniego wyjazdu do Włoch usilnie próbowaliśmy złapać choć kilka promyków słońca. Nigdy nie spodziewałabym się, że w tak gorącym kraju może być tak zimno i wietrznie. Dlatego teraz korzystam póki mogę.
Jest to dobry moment by oderwać się od komputera, internetu, wyłączyć telefon, oczyścić umysł i naładować baterie.
W tym czasie jednak nie będę bezczynnie leżeć godzinami. Rozpiszę sobie pomysły na kolejne wpisy, może wyznaczę sobie nowe cele do zrealizowania.
A Wy jak spędzacie upalne dni w mieście? Jakie macie pomysły na odpoczynek? Preferujecie leżenie plackiem na kocu czy może jednak aktywny wypoczynek ze znajomymi?