Czego mi brakuje mieszkając w Anglii

Nie mogę powiedzieć, że żałuję przyjazdu do Londynu. Nie mogę powiedzieć, że nie podoba mi się to miasto, to życie. Jest różnie. Czasem jest super, pięknie i kolorowo, a innym razem szaro i smutno. Mam to szczęście, że nie jestem tu sama. Poza kilkoma bliskimi i zaufanymi osobami mam Jego, męża, który przychodzi mi z poradą i pomocą gdy tylko tego potrzebuję, rozśmieszy, przytuli i weźmie za rękę na spacer. Mimo wszystko czegoś mi tu brakuję, czuję, że coś zostawiłam w swoim kraju.
 
Siedzę na kanapie popijając gorącą wodę z cytryną i goździkami, po przeczytaniu pierwszego wpisu Mo, która wróciła do blogowania (dziękuję ci Mo), zdałam sobie sprawę, że nie jest łatwe życie za granicą. Niby odległość nie jest przeszkodą, bo są tanie linie i WhatsApp z rodzicami, to jednak czuję się tutaj trochę obco. Żyje nam się tu znacznie lepiej (finansowo), dokładnie za  4 tygodnie będziemy w samolocie, lecąc w kierunku na zachód (kolejne marzenie podróżnicze się spełnia). Po tych 3 latach mieszkania za granicą udało nam się otworzyć umysły na wiele spraw, jesteśmy bardziej świadomi pewnych rzeczy, np. które dzieją się na świecie, temat zdrowia itp. Prawdopodobnie, gdybyśmy się nie zdecydowali na tak ważny krok, jakim była przeprowadzka, nie dowiedzielibyśmy się tego co już wiemy. Przyjazd tutaj nauczył nas jak radzić sobie w różnych sytuacjach życiowych, odpowiedzialności i wielu, wielu innych.
 
 
Od pewnego czasu jednak brakuje nam czegoś.
Brakuje nam polskiej pogody. Mroźnej zimy, kolorowej jesieni, pachnącej wiosny i upalnego lata.
Brakuje nam polskiego jedzenia. Naturalne i smaczne produkty, które można dostać od zaprzyjaźnionego rolnika. Brakuje nam jedzenia owoców z drzew, zbierania grzybów w pachnącym wilgotną ściółką lesie, śniadań w ogrodzie chowając się przed upalnym słońcem.
Brakuje nam rodziny i przyjaciół. Brakuje nam wieczornych wyjść ze znajomymi do klubu, niedzielnego obiadu u Babci, Świąt z całą rodziną.
Brakuje nam świeżego powietrza, zapachu lasu, śpiewu ptaków, letniego wiatru we włosach.
Brakuje nam weekendowego wyjazdu nad jezioro, pakowania całego samochodu jedzenia i spędzeniu wolnego czasu na dworze.
Brakuje nam wyjazdów do Nałęczowa i Kazimierza Dolnego.
Brakuje nam suchego powietrza. W UK jest wilgoć, która niszczy wszystko na swojej drodze.
Brakuje nam Starówki w Lublinie i wypijanej kawy w centrum handlowym.
Brakuje nam najlepszych lodów włoskich i gofrów w Lublinie (na roku ul. Sądowej i Lipowej).
Brakuje nam języka polskiego.
Brakuje nam spacerów po osiedlowych uliczkach, które kojarzą nam się miłymi wydarzeniami.
Brakuje nam warzywnych i owocowych zakupów na osiedlowych targowiskach.
Brakuje nam palącego się drewna w kominku, w wiejskim domu.
Brakuje mi śniadań przyrządzanych przez Tatę.
Brakuje mi zatłoczonych autobusów stojących w korkach.
Brakuje mi spotkań z blogerami. Wiele osób chciałabym poznać osobiście. Wiele wydarzeń mnie omija, na których bardzo chciałabym być.
Brakuje mi polskości i mentalności Polaków. Zawsze wydawało mi się, że ludzie są bardzo niemili, wulgarni i niebezpieczni, to jednak nie jest do końca prawda.
Brakuje mi Was… .
 
 
 
A czy Wam czegoś w życiu brakuje?



0 thoughts on “Czego mi brakuje mieszkając w Anglii”

  • Miło, że wspomniałaś tu o moim tekście.
    Mi w Niemczech brakowało wielu rzeczy z Polski, choć kochałam tamto życie. No, ale właśnie wracam, także jednak tęsknota wzięła górę i żadne pieniądze nie są tego warte.

  • Jasne, że pieniądze nie są tego warte. My chcemy spełnić jeszcze kilka swoich planów i marzeń i może wtedy wrócimy. Wiem, tak wszyscy mówią, a później okazuje się, że nie wrócą do kraju. Nie wiem co będzie z nami, nie wiem jak potoczy się nasze życie i co będziemy robić za pół roku. Na razie jest nam dobrze.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

trzy × cztery =