Co u mnie? Ósmy miesiąc ciąży

Co u mnie? Ósmy miesiąc ciąży
   Ósmy miesiąc mija, a ja nawet nie wiem kiedy to zleciało. Tak naprawdę ten tekst zaczęłam pisać miesiąc temu i dokładnie miesiąc zajęło mi go dokończenie i przelanie na bloga.
   Od pięciu dni jestem już na macierzyńskim. Ze względu na charakter wykonywanej pracy nie mogłabym sobie już pozwolić na bezpieczną i wygodną pracę. Odeszłam wcześniej również dla wygody, chcę odpocząć przed porodem i nacieszyć się jeszcze tym cudownym stanem, jakim jest bycie w ciąży.
   Czas tak szybko zleciał, a pamiętam jak jeszcze nie tak dawno temu robiłam w nocy test ciążowy, na którym ujrzałam piękne granatowe dwie kreseczki. Pamiętam też jak przez pierwszy miesiąc nie miałam zielonego pojęcia co dzieje się ze mną i z moim ciałem. Nawet nie podejrzewałam, że tak czuje się i zachowuje kobieta w ciąży, a tylko ze względu na to, że miałam także inne objawy niż standardowo opisane w książkach. Nawet silne bóle głowy nie przemówiły do mnie. Miałam szybsze bicie serca gdy tylko się zatrzymywałam. Na początku ciąży odżywiałam się jedynie czekoladą, owocami, pizzą i frytkami. Nic innego nie mogłam przełknąć i tylko po tym w miarę dobrze się czułam. Pierwsza wizyta u położnej i na wadze 7kg mniej. Szok i niedowierzanie, że na fast foodach i na słodkim jedzeniu można schudnąć.
 
   Przez dość długi okres czasu (chyba ze dwa miesiące) ledwo co dawałam radę fizycznie i psychicznie. Przesypiałam całą drogę powrotną z pracy do domu, zaczęłam miewać bardzo realistyczne koszmary senne.
   12 tydzień ciąży. Pierwsza wizyta na USG upłynęła nam na płaczu podczas samego badania jak i po, gdy powiadomiłam rodziców o ciąży. Pierwsze bicie serca jakie usłyszeliśmy (najpiękniejsza melodia dla uszu) i oglądanie maleńkiego kręgosłupa wyglądającego jak paciorki, jeszcze nie rozwiniętego mózgu w kształcie motyla, to było najpiękniejsze co mogło nam się przydarzyć.
 
   Poczułam pierwsze bąbelki w brzuchu, które zaraz po tym zamieniły się od razu w dość intensywne kopniaki. I tak intensywnie maluch kopie do dnia dzisiejszego. To cudowne uczucie, pomimo bólu, który czasem temu towarzyszy.
   Mijały kolejne wizyty i badania z tutejszą położną. Na drugim USG spędziłam ponad dwie godziny bo maleństwo ułożyło się pleckami, a lekarka nie chciała mnie wypuścić zanim nie obejrzy dokładnie małego serduszka. W tym dniu poznaliśmy także płeć dziecka: It’s a BOY!!! Pani powiedziała, że ewidentnie widzi coś między nogami. To było dla nas wielkie zaskoczenie bo podejrzewaliśmy, że jednak będziemy mieć dziewczynkę. Mieliśmy przygotowane nawet imię. Okazało się, że jednak moje rodzinne geny nie są aż tak mocne (same dziewczynki i wnuczki). Zupełnie nie miałam pomysłu na chłopięce imię, na szczęście Wiktor miał pomysł, który od razu mi się spodobał. Leon, Leoś, Leo. Jak lew, jego znak zodiaku. Jest krótkie, pasujące do naszego długiego nazwiska.
 
   Niedawno zostałam wysłana na kolejne, dodatkowe USG ze względu na dość szybko rosnący mój brzuch (podobno wyszłam poza normę). Leo jest silny, zdrowy i dość duży, jak się okazało po badaniu (ale i tak wszystko mieści się w normie). Radość była przeogromna, że znów ujrzeliśmy nasze maleństwo. Jest cudowny.
   Kilka tygodni temu odwiedziliśmy szpital, w którym mam zamiar rodzić. Było to spotkanie z jedną ze szpitalnych położnych, która opowiadała nam jak to wszystko będzie wyglądało, gdzie się zgłosić, co jest dostępne, itp.  Zobaczyliśmy również dwie sale porodowe z wanną, na której mi najbardziej zależy. Wizyta była ciekawa, choć już większość tematów, które poruszała położna były mi znane.
  Wczoraj wieczorem złożyliśmy łóżeczko dla malucha i przygotowaliśmy parę innych rzeczy. Widok łóżeczka o poranku dosłownie nas rozczula. Już nie możemy się doczekać ale również lekko stresujemy się tym wszystkim.

  

   Bycie w ciąży jest cudownym przeżyciem, jeśli nie ma się jakiś większych problemów zdrowotnych. Chyba jeszcze nigdy nie byłam przez tak długi okres szczęśliwa. Każdy dzień przynosi coś nowego. Szkoda tylko, że nie udało się zrobić zdjęć “brzuszkowych” i nie będę mieć Baby Shower, na które tak bardzo liczyłam. Wszystkie te rzeczy mogłabym zrobić w Polsce, gdzie jest rodzina, znajomi. Tutaj jest to niewykonalne. Niestety do Polski nie mogę polecieć już samolotem bo niektóre linie lotnicze nie wpuszczają na pokład kobiet w zaawansowanej ciąży.
   Mam przed sobą kilka tygodni i mam zamiar odpoczywać, nadrabiać wszelkie zaległości książkowe oraz blogowe. Chcę spędzać czas na dworze i chodzić na basen, co podobno świetnie relaksuje i odprężą.
 
I tym sposobem kończę dzisiejszy post. Mam nadzieję, że nie zanudziłam was moimi ciążowymi przeżyciami.
Miłego dnia Kochani i do zobaczenia wkrótce.
 


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

4 × 4 =